środa, 30 marca 2011

W czasie pracy ludzie się nudzą...

Dziś weselej. Podesłał mi ktoś te urocze zdjęcia. Niestety, nie potrafił podać źródła pochodzenia. Gdyby ktoś znał, proszę o info, dopiszę autora tych wybryków.  Nie lubię publikować cudzych pomysłów bez podpisu, ale tu nie mogłem się powstrzymać.
Miłego oglądania!









niedziela, 27 marca 2011

Cienie "sławy"

Dziś mniej wesoło. Otóż okazuje się, że mój blog staje się po cichutku mrocznym obiektem pożądania. Chciałem w trosce o jakość zdjęć i prezentowanych pomysłów zamieszczać zdjęcia w wysokiej jakości i bez oszpecania znakami wodnymi, aby mieli Państwo pełen komfort oglądania podobizn mych projektów. Ku swojemu zdumieniu odkryłem przed godziną firmę, która opracowane przeze mnie motywy kradnie pełnymi garściami i wykorzystując je w swoich zaproszeniach sprzedaje je na Allegro (aukcja 1508112667). Nazywa się ten użytkownik "Drukarnia DejaVu", siedzibę ma w Płocku, nazwiska i adresu nie podam, dość wstydu. Pomijam sprawę kopiowania pomysłu zaproszeń ludowych, trudno, jak się nie ma własnych pomysłów. Ale żeby kraść wyrysowane przez kogoś grafiki i sprzedawać je na własnych produktach? Nie wszystko, co można znaleźć w internecie nie ma właściciela. To zwykła kradzież, a nie deja vu (czyżbym odkrył pochodzenie nazwy firmy?).
Proszę popatrzeć na jeden z ukradzionych motywów (bo jest ich kilka):


A to narysowane na podstawie oryginalnego rysunku przeze mnie wzory (opublikowane 10 stycznia br. na mym blogu: http://twojezaproszenia.blogspot.com/2011/01/zaproszenia-goralskie-nowy-motyw.html


Czyż sprawa nie jest oczywista? Dodam, że nikt poza mną (i moją żoną) nie wie, gdzie jest oryginał szkicu, na podstawie którego narysowałem ten motyw. No to skąd go mają?
Oczywiście podjąłem już stosowne kroki, by uniemożliwić dalszą sprzedaż mych projektów, bo nieuczciwości od dziecka nie cierpię. Tak samo mogę udokumentować pochodzenie pozostałych motywów jako efektów mojej pracy.
Niestety, widzę, że następne publikowane tu zdjęcia będę musiał zniekształcać i zabezpieczać, aby utrudnić niecne zamiary podrabiaczy i nieuczciwej konkurencji. Ale nad tym jeszcze pomyślę, czy warto ulegać nikczemności świata, czy raczej wierzyć dalej w ludzką uczciwość.

PS. (Dopisek po godzinie od interwencji na Allegro i bezpośrednim mailu do winowajcy). Projekty wykorzystujące moje grafiki zniknęły z tej aukcji, pozostały dziury na stronie. Czyli autorzy nie mieli problemów z przypomnieniem sobie, o które grafiki chodziło i skąd je ukradli, bo nawet ich nie wskazywałem konkretnie. Dobrze, że sobie wszystko zarchiwizowałem wcześniej. Pozostaje pytanie o źródło pozostałych wykorzystywanych przez nich grafik.

wtorek, 22 marca 2011

Kim do licha jest osoba towarzysząca? Głupi zwyczaj!

Robiąc zaproszenia, człowiekowi przychodzą różne myśli do głowy. Ostatnio zacząłem zastanawiać się, kim, do licha, są osoby towarzyszące, tak powszechnie zapraszane na wesela. Obawiam się, że wpadliśmy w głupią modę zapraszania par na nasze wesela, ale w imię czego? Uważam wręcz za głupie zapraszanie na tak ważną i przeznaczoną dla najbliższych uroczystość osób, których w ogóle nie znamy. 
Kiedyś było znacznie normalniej: zapraszało się małżeństwa (czy stabilne pary) oraz młodzież z narzeczonymi (znanymi rodzinie). Resztę młodzieży zapraszało się jako pojedyncze osoby, bez żadnych osób towarzyszących. Sam jako kawaler na takich weselach bywałem, bawiłem się wspaniale, ba - dawało to możliwość poznania pięknych nieznajomych panien (czy kawalerów) bez uwiązania się do w ostatniej chwili załatwionej partnerki. Czyli - kolejna doskonała okazja dla młodych ludzi do nawiązywania znajomości i przyjaźni. Lepsze od Facebooka. I komu to przeszkadzało?
Zastanawiam się, skąd wziął się ten świeży zwyczaj. I wytłumaczenie chyba jest najprostsze. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Podejrzewam, że zwyczaj ten wypromowali restauratorzy, aby więcej zarabiać na weselach. Po prostu. 
A więc wykażmy się odwagą i nie zapraszajmy przypadkowych i nieznajomych osób na nasze wesele. Później (np. przy robieniu winietek) okazuje się, że nasz kuzyn na tydzień przed datą ślubu nie jest jeszcze w stanie podać nazwiska osoby, z którą przyjedzie na nasze wesele. A skoro nie wie, to znaczy, że jest mu wszystko jedno i równie dobrze mógłby przyjechać sam. Czy to nie jest lekceważenie nas? Jeśli zapraszamy kogoś bliskiego, to musimy o nim wiedzieć, czy jest sam, czy jest z kimś związany (wtedy zapraszamy parę).
Miejmy więcej szacunku dla siebie i naszych rodziców. Czy warto zapraszać byle kogo i zupełnie nam nieznajomego na tak ważną dla nas uroczystość? I po co?
Pamiętajmy też, że dla niektórych osób zmuszanie ich do pokazania się z osobą towarzyszącą może być krępujące. Zwłaszcza dla niektórych singli (czyli osób nie posiadających aktualnie nikogo bliskiego sercu). Po co ich męczyć na siłę dobieranym partnerstwem? 
Ciekaw jestem Państwa opinii na ten temat.

środa, 16 marca 2011

Premiera światowa: zaproszenia na krochmalonym płótnie

Czas spełnić obietnicę. Oto pierwsze zdjęcia prototypów zupełnie nowego typu zaproszeń. Tego jeszcze nikt na świecie nie zrobił! Oto zaproszenia drukowane na prawdziwym, usztywnionym  płótnie! Zupełnie nowa jakość w dotyku i na niespotykanym surowcu.


Proszę sobie wyobrazić białe, cienkie krochmalone płótno, a na nim tekst Państwa zaproszenia. Z możliwością pełnej personalizacji, różnego wykańczania brzegów itd. Z czasem pojawią się kolejne projekty i wielkości. Płótno jest usztywniane dzięki specjalnej technologii, ale w dotyku jest identyczne z dobrze wykrochmalonym materiałem. Na razie próbka w stylistyce haftu kaszubskiego. Podkreślam: zaproszenia będą drukowane na prawdziwym bawełnianym płótnie, a nie na papierze z fakturą płótna czy syntetycznej tkaninie wykorzystywanej do plotowania obrazów.

Kończę dopracowywać technologię, z powodów oczywistych nie zdradzam jej szczegółów. Efekt można obejrzeć. Myślę, że w przyszłym tygodniu będzie można już je zamawiać, zwłaszcza gdy przedstawię więcej projektów.


Pięknie sprawdzą się nie tylko jako niezwykłe zaproszenia na ślub, ale i na komunię czy chrzest.

W ofercie będę miał dwa rodzaje płótna: to cieniutkie, przedstawione na zdjęciach, i drugie – mocniej powlekane z leciutko kremowym odcieniem. Niedługo będę wszystko dokumentował fotografiami.
Będę wdzięczny za opinie o moim pomyśle.
Zapraszam: www.cedro.com.pl

Wszystkie fotografie, modele, nazwy moich zaproszeń i dodatków prezentowane w tym blogu są chronione prawem autorskim. Przestrzegam przed próbami naśladownictwa.

niedziela, 13 marca 2011

Czesław Miłosz - niepublikowane zdjęcia cz.2

A oto następne zdjęcia z czerwca 1981 roku, z Miłoszowych obchodów.
Najpierw główna uroczystość: wręczenie doktoratu na Nowej Auli.

Wykład laureata: obok siedzi prof. Irena Sławińska, prof. Kamiński, prorektor Czerkawski.
Końcowa część głównej uroczystości. Czesław Miłosz obok bp. Pylaka i bp. Gulbinowicza.
Portret z fijołkami.
To prawdopodobnie jedyne takie zdjęcie Miłosza. Wykorzystałem moment, kiedy wszyscy reporterzy zbiegli na dół z galerii nad sceną i dzięki temu udało mi się zrobić ten wyjątkowy portret Miłosza z bukiecikiem fijołków, które przed momentem dostał od jakiejś dziewczynki.

To samo zdjęcie inaczej skadrowane.


Wieczorem najwybitniejsi polscy aktorzy czytali poezje Miłosza. Oto jedno ze zdjęć. Za poetą Andrzej Szczepkowski i Krzysztof Kolberger.
Krzysztof Kolberger, Mieczysław Voigt, Daniel Olbrychski, Gustaw Holoubek. Wesołość sprowokował prorektor KUL prof. Stefan Sawicki (przy lewej krawędzi zdjęcia), który zapowiedział występ najwybitniejszych polskich aktorów w hołdzie Cz. Miłoszowi, a następnie... wyciągnął karteczkę, by odczytać ich nazwiska.
Następnego dnia na dziedzińcu KUL odbyło się spotkanie Czesława Miłosza z "Solidarnością".
Był Nawet Lech Wałęsa.
Wejściówki na dziedziniec nie udało mi się zdobyć. Zdjęcia robiłem z zatłoczonych gawiedzią okien uniwersytetu, w kadr mi wchodziły elementy drewnianego rusztowania.
A oto jedno ze zdjęć Lecha Wałęsy wykonanych na następnym spotkaniu: przywódcy "Solidarności" z pracownikami i studentami KUL. Pamiętajmy, to był czerwiec 1981 roku, najpiękniejsze dni dawnej "Solidarności".
Wszystkie zamieszczone tu zdjęcia są  autorstwa Adama Cedry.
Bez pisemnej zgody autora nie mogą być rozpowszechniane w żadnej postaci. Po więcej informacji proszę pisać do autora: info@cedro.com.pl
All pictures are copyright by Adam Cedro. Request for permission to make copies of any part of the work should be e-mail to: info@cedro.com.pl

sobota, 12 marca 2011

Czesław Miłosz - niepublikowane zdjęcia cz.1

O roku ów...
W roku 1981 byłem studentem I roku polonistyki KUL. Czasy były ciekawe. Miałem aparat "Zenith", małoobrazkowy, niewielki teleobiektyw, ciężko było kupić nawet film negatywowy. Ale mimo tych trudności robiłem wtedy sporo zdjęć.

Oto kolejne zdjęcia z mego archiwum: Lublin, 10 czerwca 1091 roku, spotkanie Czesława Miłosza ze studentami w Bibliotece Głównej w przeddzień uroczystości wręczenia poecie doktoratu honoris causa KUL. Wszystkich zdjęć mam ok. 100. Oto wybór: parę portretów, które nigdy nie były publikowane. Moim zdaniem niezłych:-) To mój wkład w obchody Roku Miłoszowskiego.

I jeszcze jedno: to był pierwszy przyjazd Miłosza do Polski po kilkudziesięciu latach emigracji.

W najbliższym czasie zamieszczę tu następne zdjęcia z tych wydarzeń.

Wszystkie zamieszczone tu zdjęcia są  autorstwa Adama Cedry.
Bez pisemnej zgody autora nie mogą być rozpowszechniane w żadnej postaci. Po więcej informacji proszę pisać do autora: info@cedro.com.pl

All pictures are copyright by Adam Cedro. Request for permission to make copies of any part of the work should be e-mail to: info@cedro.com.pl

środa, 9 marca 2011

Bal debiutantów Warszawa 2010 - nowe zdjęcia


Za łaskawym upoważnieniem Przewodniczącej Komitetu Organizacyjnego Balu Debiutantów, Pani Jolanty Mycielskiej, zapraszam do obejrzenia szerszego wyboru zdjęć z wrześniowego Balu pod poniższym linkiem:
https://picasaweb.google.com/106480867092254082334/BalDebiutantowWarszawa2010?authkey=Gv1sRgCN2LuvekoMSOTA#slideshow/5582162304612120946

Na balu byłem, miód i wino piłem, a co widziałem, to zalinkowałem...
Jako gość, z amatorskim aparatem, nie byłem w stanie zadbać o w pełni profesjonalną jakość zdjęć. Proszę wybaczyć. Ale myślę, że dokumentacji takiego wydarzenia nigdy dość. Miłego oglądania!

Wpis tłumaczący, co robiłem na balu, zamieściłem w listopadzie:
http://twojezaproszenia.blogspot.com/2010/11/bal-debiutantow.html

poniedziałek, 7 marca 2011

Menu weselne

Dziś o niezwykle użytecznym drobiazgu, który powinien znaleźć się na każdym weselnym stole. Chodzi o weselne menu.
Po pierwsze, obecność takiego menu na stołach podnosi rangę uroczystości. Dobrze, jeśli tworzy całość z winietkami, numeracją stolików, ewentualnie tablicą z rozsadzeniem gości. Ale ważniejszy jest aspekt praktyczny: w dobie dbania o linię dobrze jest uprzedzić gości, czego mogą się spodziewać na stołach. I pragnienie szczupłości może zadecydować, że nie zjemy sobie tej potrawy, bo poczekamy na następną, którą bardziej wolimy:-) Ważne, że koszt przygotowania menu nie jest duży - wystarczy po jednym na okrągły stolik czy egzemplarz na 10-14 osób przy stołach długich. Tak więc warto rozważyć potrzebę jego obecności na stole.

Jeśli chodzi o moje propozycje, to albo menu robione jest w stylistyce zaproszenia, albo następuje zmiana i jest dobierane do wystroju sali, koloru dodatków, kwiatów. U mnie można zrobić wszystko, tzn. dowolnie żonglować grafikami i czcionkami z mych projektów w celu uzyskania pożądanego efektu.

Oto kilka propozycji:
Menu szlacheckie wygląda analogicznie do takiegoż zaproszenia (http://twojezaproszenia.blogspot.com/2010/11/zaproszenia-szlacheckie.html). Może być z banderolą, może stać na stole (na co pozwala jego konstrukcja). Wielkość - A4.



Inny popularny format to 21x21 cm składane na pół. Tutaj jest bardzo dużo możliwości:


Temu menu towarzyszyły oryginalne winietki w postaci zielonych listków, doczepiane do zielonego jabłka ustawionego na każdym talerzu. Piękny widok!


I wreszcie menu "królewskie" - karta A4 składana na pół po długości do formatu 105x297 mm. Bardzo smukłe i wystające ponad zastawę. To menu na wyjątkowy grubym kartonie, aby zachowało odpowiednią sztywność.


I jeszcze taki mój wynalazek, 3 w 1, czyli słupek, na którego ściankach może znaleźć się menu, numer stolika, lista gości lub inne, dowolne rozplanowanie tekstów.


Różne papiery, czcionki, grafika stron. Wszystko do ustalenia.

Przykład numerka stolika

Zapraszam: www.cedro.com.pl

Nowe projekty menu można zobaczyć w tym wpisie: http://twojezaproszenia.blogspot.com/2011/08/menu-smuke-nowy-projekt.html

Wszystkie fotografie, modele, nazwy moich zaproszeń i dodatków prezentowane w tym blogu są chronione prawem autorskim. Przestrzegam przed próbami naśladownictwa.