Robiąc zaproszenia, człowiekowi przychodzą różne myśli do głowy. Ostatnio zacząłem zastanawiać się, kim, do licha, są osoby towarzyszące, tak powszechnie zapraszane na wesela. Obawiam się, że wpadliśmy w głupią modę zapraszania par na nasze wesela, ale w imię czego? Uważam wręcz za głupie zapraszanie na tak ważną i przeznaczoną dla najbliższych uroczystość osób, których w ogóle nie znamy.
Kiedyś było znacznie normalniej: zapraszało się małżeństwa (czy stabilne pary) oraz młodzież z narzeczonymi (znanymi rodzinie). Resztę młodzieży zapraszało się jako pojedyncze osoby, bez żadnych osób towarzyszących. Sam jako kawaler na takich weselach bywałem, bawiłem się wspaniale, ba - dawało to możliwość poznania pięknych nieznajomych panien (czy kawalerów) bez uwiązania się do w ostatniej chwili załatwionej partnerki. Czyli - kolejna doskonała okazja dla młodych ludzi do nawiązywania znajomości i przyjaźni. Lepsze od Facebooka. I komu to przeszkadzało?
Zastanawiam się, skąd wziął się ten świeży zwyczaj. I wytłumaczenie chyba jest najprostsze. Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Podejrzewam, że zwyczaj ten wypromowali restauratorzy, aby więcej zarabiać na weselach. Po prostu.
A więc wykażmy się odwagą i nie zapraszajmy przypadkowych i nieznajomych osób na nasze wesele. Później (np. przy robieniu winietek) okazuje się, że nasz kuzyn na tydzień przed datą ślubu nie jest jeszcze w stanie podać nazwiska osoby, z którą przyjedzie na nasze wesele. A skoro nie wie, to znaczy, że jest mu wszystko jedno i równie dobrze mógłby przyjechać sam. Czy to nie jest lekceważenie nas? Jeśli zapraszamy kogoś bliskiego, to musimy o nim wiedzieć, czy jest sam, czy jest z kimś związany (wtedy zapraszamy parę).
Miejmy więcej szacunku dla siebie i naszych rodziców. Czy warto zapraszać byle kogo i zupełnie nam nieznajomego na tak ważną dla nas uroczystość? I po co?
Pamiętajmy też, że dla niektórych osób zmuszanie ich do pokazania się z osobą towarzyszącą może być krępujące. Zwłaszcza dla niektórych singli (czyli osób nie posiadających aktualnie nikogo bliskiego sercu). Po co ich męczyć na siłę dobieranym partnerstwem?
Pamiętajmy też, że dla niektórych osób zmuszanie ich do pokazania się z osobą towarzyszącą może być krępujące. Zwłaszcza dla niektórych singli (czyli osób nie posiadających aktualnie nikogo bliskiego sercu). Po co ich męczyć na siłę dobieranym partnerstwem?
Ciekaw jestem Państwa opinii na ten temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz