środa, 1 grudnia 2010

Zaproszenia slubne - co wybrać?

Obserwowałem kiedyś parę narzeczonych na dużych targach ślubnych, jak z uśmiechem zasiedli do wertowania katalogu zaproszeń którejś z dużych firm. Uśmiech powoli znikał. W połowie pierwszego katalogu już się nie uśmiechali, Dobrnęli do końca, sięgnęli po drugi i... po dwóch kartkach odłożyli go i zasmuceni odeszli.
Przygniotło ich bogactwo możliwości wyboru. No bo wszystkie piękne, i jak tu można coś wybrać?
Obfitość wzorów na rynku to pierwszy z problemów. Szczęśliwi, którzy mają określony gust, i od razu wiedzą, czego chcą.
Rada pierwsza: w pewnym momencie trzeba dać sobie spokój z szukaniem i na coś się zdecydować. Inaczej można zwariować.
Czym się zatem kierować przy wyborze? Co zaproszenie powinno zawierać? Na jakie się zdecydować?
Szkół jest wiele i wiele zależy tu od podejścia do sprawy. Z jednej strony wyjątkowa chwila w życiu, niezwykle ważna dla narzeczonych, którą chcieliby w sposób szczególny wyróżnić. Z drugiej strony odbiorcy, których nieraz nawet nie znamy (bo to krewni chrzestnego cioci Kazi), których gustów nie znamy i o których poczuciu estetyki nie mamy zielonego pojęcia.
Rada druga: trzymajmy się swego gustu i nie przejmujmy się za bardzo, co ktoś sobie może pomyśleć.
Trzeba pamiętać, że przeciętny odbiorca zaproszenia ślubnego (zwłaszcza osoba z dalszej rodziny) patrzy na nie zazwyczaj w bardzo podstawowy sposób: chce dowiedzieć się, kto, gdzie i kiedy bierze ślub. Mniej ważne dla niego są ozdoby i dodatki, ważniejsza sama treść. Choć oczywiście miło będzie usłyszeć "Jakie piękne mieliście zaproszenia" - są tacy, co zwracają uwagę na estetykę. Ale:
Rada trzecia: kierując się naszym gustem, pamiętajmy też o odbiorcach i ich smaku estetycznym i oczekiwaniach.
Zdarzało mi się niejednokrotnie robić dla jednej pary kilka rodzajów zaproszeń. Tak! Nieco bardziej frywolne były dla rówieśników, bardziej dostojne (w formie i treści) dla starszego pokolenia. Czyli można i tak sobie z tym problemem poradzić.
Rada czwarta: zaproszenie ma przede wszystkim informować.
Kiedyś zaproszenie było zwykłą kartką papieru z określonymi informacjami. W miarę rozwoju technologii drukarskich, introligatorskich i zdobniczych pojawiły się nieograniczone niemal możliwości wzbogacania tekstu o tłoczenia, złocenia, druki wypukłe, bibułki, naklejanki, kokardy, zdobienia, koronki, kryształki itd. Można na zaproszeniu mieć wszystko! To oczywiście kwestia gustu. Dla mnie elegancja może wiązać się z prostotą, zaś przeładowanie projektu dodatkami pasmanteryjnymi i złoceniami nie zawsze dobrze służy informatywności i często swym blaskiem przytłacza to, co najważniejsze - przekaz, że dwoje ludzi pragnie być razem na dobre i na złe.
Rada piąta: Nie myślmy o tym, co odbiorca zrobi z zaproszeniem, ale o tym, co chcemy w naszym przekazie zaakcentować.
Spotykam się z opiniami Klientów, że "zróbmy byle co i najtaniej, bo i tak to wyrzucą do śmieci". Z takim poglądem nie zgadzam się. Oczywiście, nie wszyscy przechowują w domowych archiwach czyjeś zaproszenia, ale wiele osób to robi. Porządne i ładne zaproszenia wystawia nam świadectwo: mówi i o naszym guście, i o szacunku z jakim podchodzimy do zapraszanych gości. Warto o tym pamiętać i słuchać (zawsze!) swego serca.

Brak komentarzy: