wtorek, 4 października 2011

Nieuczciwa konkurencja


Kiedy kilka lat temu wprowadzałem do sprzedaży swój projekt zaproszeń szlacheckich, dosłownie z dnia na dzień stały się niezwykle popularnym produktem i z trudem nadążałem z realizacją zamówień. Były to zaproszenia zupełnie inne od wszystkich: i w sposobie składania, a zwłaszcza w sposobie zdobienia specjalnie przygotowaną złoconą banderolą. Idąc za ciosem opracowałem wtedy modele zaproszeń magnackich, królewskich, dworskich, a później włościańskich (wiwat wszystkie stany!). Zajęty pracą i kolejnymi projektami nie śledziłem na bieżąco poczynań konkurencji. Czasem tylko dostawałem maile (z zaznaczeniem "że nie chodzi o konkurencję") z pytaniem, skąd mam takie banderole (!). 
Od pewnego czasu staram się jednak zajrzeć tu i ówdzie (po to są wyszukiwarki) i zdumienie moje rośnie z dnia na dzień. Okazuje się, że wypromowana przeze mnie nazwa jest dość popularna i co raz kolejny sprzedawca wypuszcza swoją wersję "zaproszeń szlacheckich". Znalazłem kilku takich wytwórców, dużych i małych, z salonami sprzedaży i anonimowych na Allegro. Niektórzy kopiują całość pomysłu (o czym pisałem), inni korzystają tylko z nazwy. Robię co mogę - piszę, proszę o zmianę nazwy, no bo przecież to nieobyczajne kopiować czyjś pomysł i wypromowaną nazwę. Niestety, prawo patentowe nie pozwala zastrzec nazwy z przymiotnikiem, tak więc możliwości działania mam ograniczone. No ale bywały przecież kiedyś dobre obyczaje i zwykłym wstydem było podkradać komuś produkt czy jego nazwę. Ale widać czasy się zmieniają. 
Zachęcam do skorzystania z wyszukiwarki i przejrzenia oferty "zaproszeń szlacheckich" w internecie. Moje są w czołówce wyszukiwarek, a co ciekawe - nie korzystam z żadnego pozycjonowania. Ich pozycja jest zupełnie naturalna, wynikająca z realnych kliknięć w ciągu kilku lat. Oczywiście są też podkradzione inne zaproszenia: magnackie, dworskie, królewskie. No bo jak kogoś nie stać na wymyślenie czegoś atrakcyjnego, to najlepiej podkraść komuś pomysł.

Dramatem takich jak moja firm jest Allegro. Praktyki sprzedawców zaproszeń byłyby niedopuszczalne w żadnym cywilizowanym kraju. Jest trudno konkurować z kimś, kto nie prowadzi firmy i nie ma na głowie związanych z tym obciążeń, nie wystawia paragonów i rachunków, czasem dostanie jeszcze dofinansowanie na uruchomienie działalności gospodarczej, drukuje na byle czym i sprzedaje swe towary po zaniżonych cenach. Proszę mi wierzyć, że nie sposób legalnie osiągnąć godziwego dochodu robiąc zaproszenia z dwóch rodzajów perłowych papierów, z kopertą, wstążką, personalizacją i sprzedawać je po złotówce. Jest to niemożliwe, chyba że zarabia się na sztuce kilka groszy. Młodzi sprzedawcy nie wiedzą, że niska cena to nie wszystko. Jeśli zaproszenie jest ciekawe i ładne, sprzeda się za wyższą cenę.
Tyle w temacie goryczy i zadziwienia światem.

Brak komentarzy: