Byłem ostatnio na weselu. Ślub był o 17, w restauracji wesele zaczęło się o 19.00. Rosół, drugie danie, a potem co godzina kolejne ciepłe dania, i tak do 2 nad ranem... Strasznie szybko to się skończyło, żołądek bolał, aż szkoda, bo ani porozmawiać, ani potańczyć. Albo - albo.
Dlaczego tak późno bierzemy śluby? Wyobraźmy sobie ślub w południe, o 12.00 czy 13.00. O trzeciej meldujemy się w restauracji, jemy obiad, deser, rozmawiamy, bawimy się. Potem kolacja. Osoby z małymi dziećmi mogą wieczorem wybawione odjechać. Straceńcy mogą się bawić dalej. Myślę, że i restauratorom niewiele to by w kalkulacji zmieniło, a człowiek jadłby spokojniej, mniej jadła by się marnotrawiło, no i wreszcie byłby czas aby się nagadać i nabawić.
Czyż nie proste? To dopiero byłoby wesele!
Pozostawiam rozwadze narzeczonych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz